Tym razem szukajac w "WIEM" i nie znalazlem Pod haslem Zespol Tanca Malwy zadnej notatki. To nie bylo Mazowsze, ani Slask, ale maly przyjemny zespol z ktorym wiaza sie moje nastepne wspomnienia, ktore poczatkowo mi sie troche pomieszaly z Saganka. Na szczescie moj internetowy przyjaciel z kolei pomieszal Saganke z jakas piesniarka, wiec zeby mu wytlumaczyc o kogo chodzi - kilka dni wczesniej robilem podobne wyjasnienie o Stachanowie, bo Stachowi, jak napisalem ze jest stachanowiec, to myslal ze przerbilem jego imie, bo jak widac bedac z mlodego pokolenia PRLu nigdy o nim nie slyszal. Tak ze czytajac o Sagance w Wiem zobaczylem ze pomieszalem lata i cale wspomnienia i nie chcac sie narazic na jakies zlosliwe uwagi czytelnikow, z jednego opowiadania zrobilem dwa.

Byl poczatek sopockiego lata A.D. 1952. Okres nasilonego teroru, spoleczenstwo juz bylo ujarzmione na pierwszy rzut oka, zeby 4 lata pozniej pokazac swoje prawdziwe oblicze strajkiem u Cegielskiego. Jak sie niedawno dowiedzialem ze w tym okresie odbylo sie szereg tajnych proces oficerow LWP oskarzonych o nie istniejace spiski, mimo to skazywanych na kare smierci ktore szybko zostaly wykonywane.

Plaza w Sopocie przypominala oboz koncentracyjny, bo co iles tam metrow staly wysokie wieze na ktorych WOPisci ogladali plaze i morze przez lornetki, majac pod reka karabiny z lunetami, zeby w razie podplyniecia "imprerialistow", lub ucieczki z PRLu mogli celnie strzelac do "wrogow ludu". Po zmroku nie wolno bylo wchodzic na plaze ktore co wieczor byly bronowane, zeby latwo bylo zobaczyc slady jezeli ktos by po niej chodzil. Wszystkie strumyki wpadajace do morza mialy zasieki z drutow kolczastaych, zeby "obcy agenci" nie mogli wplynac lodkami.

Dzis trudno sobie wyobrazic komu potrzebna byla ta histeria. Zapewne UB zeby mogli wykazac koniecznosc teroru spoleczenstwa. W okresie swiat byly stale dyzury w biurach, ale nie bylo jasne kogo sie mielismy bac i jak bronic. Jedynie mielismy telefony i numery pod ktory nam kazano dzwonic zeby sie meldowac i zawiadamiac w razie podejzenia o kontr rewolucyjna dzialalnosc, ale nie wiedzielismy czyja. Myslelismy ze jedynym powodem tych dyzurow bylo zeby nam popsuc swieta.

Za plaza poludniowa, kilka ulic zostalo odcietych od "pospolstwa" drutami kolczastymi wzdluz ktorych przechadzali sie zolnierze KBW w pelnym rynsztunku bojowym. Oficjalnie na ten temat sie nic nie mowilo i ten teren wogole nie istnial ale agencja JPP - jedna pani powiedziala - rozprzestrzeniala wiadomosci ze tam spedzaja "zasluzony" odpoczynek nowi notable a sam Bierut mial tam tez swoja wille.

W tym okresie przekazywanie takich wiadomosci bylo bardzo niebezpieczne, bo mozna bylo trafic dosc latwo na donosiciela i potem sie za to przesiedziec. Za takie opowiadania nasza znajoma, pani Cenia Maciejewska - nazwiska nie jestem pewien - dostala 10 letni wyrok i dopiero po "odwilzy" ja wypuszczono.

Poniewaz w tym okresie nie bylo mowy o wakacjach za granica, nawet w KDLach, chyba dla "notabli", Sopot byl letnia stolica polski i wszedzie byl tlok, trudnosci w zaopatrzeniu, znalezieniu miejsa w restauracjach. Letnich przybyszy nazywalismy "stonka ziemniaczana" i mimo ze na nich narzekalismy, przyjemnie bylo widziec polska smietanke towrzyska, literatow, ktorzy mieli wlasny dom nie daleko Grand Hotelu, sporo aktorow.

Pamietam ze do naszej paczki dolaczyl sie znany wowczas aktor Igor Smialowski, zawsze wesoly sympatyczny i znany z tego ze czesc kolnierzyka koszuli mial posmarowane na brazowo. Mial na szyi biala plame, ktora sie nie opalala i malowal ja specjalna szminka, ktora potem byla na kolnierzyku. Oprocz wakacji rowniez bral on udzial w nagrywaniu filmu na Darze Pomorza i jak sie o tym dowiedzielismy to lekarz Marynarki Wojennej jaki byl w naszej paczce ostrzegl go zeby nie pil na statku nic oprocz wody i nie jadl kompotu, bo do wszystkiego dodawano tam bromu, zeby zaloga nie miala niepotrzebnych pokus. On znany kobieciarz bal sie zeby po powrocie z pleneru nie mial problemow.

Bywal tez Duszynski, wowczas najslawniejszy aktor z Zakazanych Piosenek i siostra jednego z kolegow poznala go i nawet zaprosil ja na kawe do Grandu. Po tym wystepie nas ignorowala, bo niestety nie moglismy z nim sie rownac. Bywal tez wowczas slawny aktor Hanusz, zawsze otoczony grupa przystojnych mlodych ludzi, majacych jak sie to obecnie nazywa "inny styl zycia". Wowczas nie bylismy tacy wersalscy i bylo sporo niecenzuralnych uwag na jego i jego mlodziencow temat.

W tej atmosferze stali mieszkancy Sopotu byli pozadanymi przyjaciolmi, bo mozna bylo u nich znalezc bezplatne locum. Ceny pokoi, w zageszczonych mieszkaniach byly dosc wysokie, a dostanie pokoju w Gdand Hotelu, nie mowiac juz o cenie i nie majac specjalnych przywilei, nie bylo mozliwe . Nasza Mama mimo moich sprzeciwow wynajmowala swoj pokoj przenoszac sie do sluzbowki i tym samym likwidujac moja ciemnie fotograficzna , zeby sobie troche dorobic. Co prawda brat bedac w Stanach nie zapomnial o nas i ciagle dostawalismy rozne dochodowe paczki, ktore byly latwe do spieniezenia, ale od przybytku glowa nie boli jak mowila Mama.

W okresie, o ktorym opowiadam mialem dwojke gosci: moj przyjaciel Tadzio, daleki kuzyn poznany dzieki Babci nim ja zdazyli zamordowac w czasie Powstania Warszawskiego ktora dowiedziala sie ze on z rodzicami i siostra mieszkali tez w Konskich gdzie i my wyladowalismy po wyjezdzie ze Lwowa bo ojciec nie wierzyl w przyslowie do trzech razy sztuka i nie chcial byc znowu "wyzwalany" przez sowietow we Lwowie, gdyz lepiej bylo ich "witac" w centralnej Polsce gdzie moglismy sie zmieszac "z tlumem". Tadzio byl o prawie dwa lata starszy odemnie i przyjazn bardzo szybko sie zawiazala i przetrwala do dzis. Mimo ze po wojnie ja mieszkalem w Sopocie a Tadzio we Wroclawiu, odwiedzalismy sie dosc czesto i spedzalismy wspolnie wiele wakacji.

Drugim gosciem byla Stenia, tancerka z zespolu Malw jaka poznalem rok wczesniej na molo w Sopocie. Byla wysoka bardzo zgrabna sztynka z niskim "seksualnym" glosem. Mielismy krotki wakacyjny romans, potem sie rozjechalismy, ona kilka razy mnie odwiedzala, ja bylem zaproszony na Sylwestrowy galowy wystep jej zespolu w Warsawie na ktory pojechalem.

W tym okresie dostanie pokoju w hotelu w Warszawie bylo bardzo trudne, wiec dostalem tylko lozko w wielosobowym pokoju. Na Nowy Rok bylem zaproszony do jej domu - mieszkala z matka - i jej mama nie kryla sie z planami dla nas, czego mysmy nie podzielali. Kulminacyjnym punktem naszej znajomosci byly moje imieniny ktore pastanowilem z nia i Tadziem spedzic w Warszawie. Niestety nie dostalismy miejsca w hotelu, wiec nasz pobyt ograniczyl sie do pojscia na dancing na szczycie CDT. Jak sie okazalo, Stenia byla tam stalym gosciem, wszyscy ja tam znali i ciagle ktos zapraszal ja do tanca ignorujac nasza obecnosc i nie pytajac nas o pozwolenie, choc Stenia byla w naszym towarzystwie. Ona nie odmawiala, a mysmy zostawali sami. Wowczas zobaczylem ze to nie jest dla mnie towarzystwo. Niestety wczesniej zaprosilem ja na wakacje do Sopot i nie mialem odwagi zeby z zaproszenia sie wycofac. W oznaczonym terminie Stenia przyjechala po wczsach w Karpaczu, gdzie jak sie okazalo poznala kogos z kim prowadzila bardzo ozywiona korespondencje. Poniewaz jej wizyta byla juz po-romansowa, wiec to zignorowalem i bylo ulatwieniem w zakonczeniu naszej znajomosci.

Stolowalismy sie na miescie, przewaznie w Restauracji Turystycznej znajdujacej sie na parterze Grand Hotelu, od strony Lazienek Polnocnych. Bylo blisko plazy i domupozatem nie drogo i smacznie, problemem bylo dostanie stolika. Doskonala w tym byla Stenia ktora posylalismy "na wabia" i potem sie dosiadalismy ku niezadowoleniu panow, ktorzy mysleli ze podlapali babke. Wowczas w PRLu wszystko mialo byc "po linii partii", Stalin umarl dopiero kilka miesiecy pozniej, jak by Babcia powiedziala: Wiecznaja pamiat, wiecznyj pakoj, scierwie takoj. Babcia pochodzila z Zytomierszczyzny, mowila po biegle rosyjsku i tak mowiono o carze Aleksandrze jak zginal.

Pamietam jak to w letnie niedzielne poranki w kinie obok sopockiego teatru byly pokazy filmow dla czlonkow Klubu Filmowego. Uzyskanie czlonkowstwa nie bylo latwe bo pierwszenstwo mieli plastycy, ktorych w Sopocie bylo sporo, potem inne pochodne grupy zawodowe. Kto mi zalatwil czlonkowstwo, juz nie pamietam, moze Romek, moj brat cioteczny i asystent na WSSP czy Kuba, ktorego zona byla sekretarzem POP Plastykow. Pokazy byly nieregularne, nie bylo zadnych zawiadomien za wyjatkiem JPP, ale jakos sie dowiadywalismy i zamiast isc na plaze, szlismy na pokazy. Filmy przewaznie byly stare, kilka amerykanskich niezaleznych producentow i pokazujacych negatywne strony kapitalizmu.

Pamietam szczegolnie jeden film o stajku w jakiejs kopalni. Jednak dla nas najwazniejsze bylo ogladanie strajkujacych przyjezdzajacych nowymi samochodzmi o ktorych nam sie nawet nie snilo. Potem bylo sporo zlosliwych komentarzy na ten temat i chcielismy ich nasladowac zeby miec takie samochody.

Pod koniec lata poplynelismy z Tadziem i dwoma nowymi babkami kajakami z Elblaga do Mragowa. Mielismy raczej nieciekawa pogose, sypialismy w stodolach, bo nasz jedyny maly namiot byl za maly na 4 osoby, tak ze tylko ostatnia noc jak silny wiatr z deszczem nas wepchal nas jakies szuwary, musielismy spedzic w namiocie, nastepnego dnia wynajac furmanke zeby nasze kajaki dowiezc na dworzec. Po powrocie do Sopot na koniec ogolilismy sie i poszlixmy na dobry obiad z dancingiem w Grand Hotelu ktory opustoszal po wyjezdzie "stonki".

Maj 2002

Stanislaw Szybalski

Prawa autorskie zastrzezone



maj 2002

Stanisław Szybalski
Punta Gorda, FL 33950
Prawa autorskie zastrzezone maj 2002