Wyjątkowy artysta


O Marianie Hemarze także na stronach:
  • Człowiek urzeczony polskością
  • Lwowskie sylwetki
  • Najbardziej lwowski z poetów

    W niedzielę (11 lutego 2007) mija 35. rocznica śmierci Mariana Hemara, jednego z najwybitniejszych polskich satyryków i twórców kabaretowych. Był on nie tylko wspaniałym poetą, ale i wielkim polskim patriotą odważnie broniącym spraw Ojczyzny.

    "Jestem z pokolenia, które wyssało z mlekiem matki - choć, jeśli o mnie chodzi, nie polskiej - zapamiętałą, gorącą, nigdy nie ostygłą miłość do polskiej poezji i literatury, z pokolenia, dla którego literatura znaczyła Summa Poloniae, znaczyła najwyższą sublimację polskości, a Polska była jednoznaczna z literaturą najwyższego rzędu" - pisał o sobie Hemar. I dodawał: "Nasz stosunek do literatury był stosunkiem nabożeństwa, myśmy owo nabożeństwo i uwielbienie przenieśli na pisarzy. Od młodości tak wczesnej, że niemal od dzieciństwa, żyłem w tej niezachwianej wierze, że być polskim pisarzem wierszy lub powieści, to najwyższa ranga ludzka, najwyższa nobilitas, że to znaczy być już pół-duchem, pół-bogiem na ziemi". Kim był ten gorący polski patriota żydowskiego pochodzenia, dla którego bycie Polakiem stanowiło świętość? Marian Hemar urodził się 6 kwietnia 1901 r. we Lwowie. Tam też na sławnym Uniwersytecie Jana Kazimierza studiował medycynę i filozofię. Jednakże już od młodości szczególne miejsce w jego życiu zajmowała literatura, w tym właśnie literatura polska. Nie tylko ją zgłębiał, studiował, lecz próbował swoich sił w pisaniu. Już w czasie studiów dał się poznać jako świetny satyryk. Kiedy skończył naukę na uniwersytecie, wyjechał na trzy miesiące do Włoch, skąd pisał korespondencje do "Gazety Porannej" zatytułowane "Z Włoch". Ciekawe, że w tych tekstach nie przeważały włoskie opisy, lecz lwowskie, pełne nostalgii i tęsknoty za rodzinnym miastem. W latach 1918-1920 z wielkim zaangażowaniem brał udział w walkach o Lwów. W roku 1925 opuścił ukochane miasto, by osiąść w Warszawie. Tutaj został szybko kierownikiem literackim takich kabaretów, jak: Qui Pro Quo, Banda i Cyrulik Warszawski. Był jednym z tych, którzy obok m.in. Lechonia pisywali popularne wtedy i cieszące się wielkim zainteresowaniem szopki polityczne. Był także współpracownikiem "Wiadomości Literackich" i "Wiadomości", a w latach 1934-1935 dyrektorem teatru Nowa Komedia. Na potrzeby teatru Hemar przerobił wiele sztuk obcych, aktualizując je i dodając do nich akcenty polskie. Stale pisał satyry, które drukowały "Szpilki", zwłaszcza gdy narastała groźba agresji niemieckiej. Ciekawostką jest fakt, że w 1939 r. jego piosenka "Ten wąsik", śpiewana przez Ludwika Sempolińskiego w popularnej rewii "Orzeł czy reszka", wywołała interwencję ambasadora Niemiec w Warszawie, ponieważ uznano ją za "ośmieszającą głowę państwa". We wrześniu tego roku autor piosenki i jej wykonawca musieli uciekać z Warszawy, bo szukało ich gestapo. Hemar przedostał się do Rumunii. W latach 1940-1941 był żołnierzem Karpackiej Brygady w Palestynie i w Egipcie, gdzie walczył m.in. pod Tobrukiem. W wojsku prowadził pracę kulturalno-oświatową. Dla swej brygady napisał hymn i skomponował do niego melodię. Stworzył także "Czołówkę Teatralną", pisząc do niej teksty, które są śpiewane do dziś.

    Polak z wyboru
    Będąc wielkim patriotą, nie mógł zaakceptować faktu, że jego Ojczyzna tak wiele musi cierpieć od okupantów. Zanosił więc żarliwe modły do Boga o jej uwolnienie z rąk szatańskich oprawców. Wówczas to, w sierpniu 1941 r., powstał w Aleksandrii jego słynny wiersz zatytułowany "Modlitwa". Warto przytoczyć go tu w całości:

    Nie sprowadzaj nas cudem na Ojczyzny łono,
    Ni przyjaźnią angielską, ni łaską anielską.
    Jeśli chcesz nam przywrócić ziemię rodzicielską,
    Nie wracaj darowanej. Przywróć zasłużoną.

    Nasza to wielka wina, żeśmy z Twoich cudów
    Nic się nie nauczyli. Na łaski bezbrzeżne
    Liczyliśmy, tak pewni, jakby nam należne,
    Aby nas wyręczały z Jej należnych trudów.

    Za bardzośmy Ojczyznę kochali świętami.
    Za bardzośmy wierzyli, że zawsze nad Wisłą
    Cud będzie czekał na nas i gromy wytrysną
    Z niebieskiej maginockiej linii ponad nami.

    I co dzień szliśmy w pobok Niej - tak jak przechodzień
    Mija drzewo, a Boga w drzewie nie pamięta.
    A Ojczyzna codziennie przecież była święta,
    A Ona właśnie była tym cudem na co dzień.

    Spraw, by wstała o własny wielki trud oparta,
    Biała z naszego żaru, z naszej krwi czerwona,
    By drogo kosztowała, drogo zapłacona,
    Żebyśmy już wiedzieli, jak wiele jest warta.
    By już na zawsze była w każdej naszej trosce
    I już w każdej czułości, w lęku i rozpaczy,
    By wnuk, zrodzon w wolności, wiedział, co to znaczy
    Być wolnym, być u siebie - Być Polakiem w Polsce.

    Na początku 1942 r. Marian Hemar na rozkaz naczelnego wodza gen. Sikorskiego został przeniesiony do Londynu. To właśnie tam ukazał się w tym roku jego tom "Dwie Ziemie Święte", w którym zamieścił on wspomniany wyżej wiersz. Gdy książka pojawiła się na rynku księgarskim, zafascynowany jej pięknem Kazimierz Wierzyński napisał: "Z pięknej książki jego bije patriotyzm, żarliwa polskość, szczera i rzetelna. Jest to pamiętnik uchodźcy i śpiewnik żołnierza, pamflet współczesny i elegia o zmarłym wodzu i jest w niej także coś z modlitewnika. Wszystko w książce tej żyje, jest ciepłe - chciałoby się rzec - ogrzane porywczym, lwowskim sercem. Hemar, dziecko miasta, które leży pod Wysokim Zamkiem i jeszcze wyżej, w niezdobytych górach polskiej miłości, okazał się także semper fidelis". W Londynie artysta został przydzielony do Ministerstwa Informacji i Dokumentacji, w którym zwalczał m.in. kłamstwa propagandy niemieckiej, ale nie tylko jej. Pewnego razu w Izbie Gmin padł zarzut, że w wojsku polskim na Bliskim Wschodzie panuje antysemityzm. Hemar stanowczo zaprotestował przeciwko wysuwanym przez niektórych Żydów oszczerstwom na temat Polski. By bronić dobrego imienia Ojczyzny, nie zawahał się przypomnieć swego prawdziwego pochodzenia. W liście do brytyjskiego "Timesa" z 11 lipca 1942 r. pisał: "Jeśli jednak zbyt wielu Anglików jest skłonnych widzieć każdego Niemca jako raczej 'dobrego', a każdego Polaka jako raczej faszystę i antysemitę - proszę mnie nie podejrzewać, że jestem jednym z nich, ponieważ jestem Żydem".

    Wielki twórca
    Wróćmy jednak do twórczości Hemara, którego od dziecka urzekała polskość i który po latach stwierdzał stanowczo: "(...) jestem Polakiem amatorem, z miłości od pierwszego wejrzenia, a nie z przymusu". Oprócz ciekawych wierszy, satyr, fraszek napisał on także dużo pięknych piosenek, z których wiele stało się przebojami. Wśród nich poczesne miejsce zajmuje "Pierwsza piosenka o Lwowie":

    Serce się z dala trudzi,
    Szuka cię w dali znów,
    O miasto beztroskich ludzi,
    Rozśpiewanych, pogodnych słów -

    To przecie ta piosenka twa -
    Jeśli kochać się, to we Lwowie.
    Wszędzie jest dosyć bezcennej fantazji.
    Tyle jest gwiazd,
    Tyle jest miast,
    Wszędzie dobrze i źle po połowie,
    Idź w świat, gdzie chcesz,
    Rób, co umiesz, jak wiesz -
    Lecz jak kochać się - to we Lwowie.

    Przed ratuszową bramą
    Leżą kamienne lwy,
    Wiedzą, że zawsze tak samo
    Marzy młodość i kwitną bzy.

    Z zielonych drzew
    Płynie ten śpiew -
    Jeśli młodym być - to we Lwowie.
    Wszędzie jest dosyć wiosennej okazji
    Do uśmiechów, do łez, do bezsennej fantazji.
    Tyle jest gwiazd,
    Tyle jest miast,
    Wszędzie znajdą cię piosnki tej słowa,
    Idź w świat, gdzie chcesz,
    Rób, co umiesz, jak wiesz -
    Chcesz być młodym znów - wróć do Lwowa.

    Muzyka gra,
    Żal w sercu łka,
    Chcesz szczęśliwym być - wróć do Lwowa.
    Wszędzie jest dosyć bezcennej okazji
    Do uśmiechów, do łez, do bezsennej fantazji.
    Tyle jest miast,
    Tyle jest gwiazd,
    Lata płyną i srebrzy się głowa.
    Idź w świat, gdzie chcesz,
    Rób co umiesz, jak wiesz.
    Chcesz znów młodym być - wróć do Lwowa.

    Piosenkę tę śpiewał nie tylko Lwów, lecz cała Polska. Po dziś dzień zachowuje ona swój nieodparty urok i świeżość. Kiedy zakończyła się II wojna światowa, Marian Hemar nie powrócił już do kraju. Został w Londynie, w którym w 1946 r. powołał do życia kabaret Orzeł Biały, a później teatr polityczno-satyryczny zwany Teatrem Hemara. Od 1951 r. współpracował on również z Radiem Wolna Europa, na falach którego wygłaszał cotygodniowe wierszowane komentarze satyryczne do wydarzeń bieżących, bardzo cenione przez słuchaczy z Polski. Atakował w nich zarówno przywary emigracyjnej rzeczywistości, jak i komunistycznej sytuacji panującej w kraju. Choć władze PRL robiły wszystko, by nie tylko twórczość, ale i nazwisko Hemara było ocenzurowane, on sam starał się podnosić rodaków na duchu, przywracając im poprzez radio, a później - kiedy już jego głos zamilkł na falach RWE - poprzez tomiki wierszy pamięć o Lwowie i prawdziwej Polsce. Warto przytoczyć w tym miejscu ważne słowa Jana Lechonia, który w swoim "Dzienniku" zanotował: "Wciąż przerzucam Hemara z tym samym poczuciem, że jest to dokument, który zostanie, i że trzeba te wiersze czytać głośno, grać je jak aktor i wtedy można je ocenić jak trzeba. Gdybym pisał o literaturze na emigracji, napisałbym o Hemarze jako o fenomenie i jako pozycji w tym, co się nazywa naszą walką o wolność". Pamiętny Teatr Hemara był jedynym teatrem emigracyjnym, który utrzymywał się sam, bez najmniejszej subwencji z jakiegokolwiek źródła. Artysta pisał dla niego wszystkie teksty i muzykę, był jego dyrektorem i reżyserem, a niekiedy nawet aktorem. Dorobek literacki Hemara jest ogromny, bo zawiera ponad trzy tysiące piosenek, do których sam komponował muzykę, setki wierszy, kilkanaście sztuk i słuchowisk radiowych, a także prozę, której część została wydana jako "Awantury w rodzinie". Trudno pominąć jego tłumaczenia. Przełożył on bowiem wszystkie sonety Szekspira i połowę ód Horacjusza. Do końca życia artysta nie mógł pogodzić się z faktem, że jego Polska, która doznała tak wielu krzywd od niemieckiego okupanta, znów jest zniewolona, tym razem przez komunistyczny totalitaryzm. Podkreślał mocno: "Moja gorąca miłość nie może się pogodzić z inną Polską, tylko najlepszą, najszlachetniejszą, najuczciwszą w świecie. (...) Uczyli mnie tej miłości Słowacki, Żeromski i Piłsudski". Nie doczekawszy wolnej Polski, zmarł 11 lutego 1972 r. w miasteczku Dorking pod Londynem, gdzie został też pochowany.

    Piotr Czartoryski-Sziler


    Tekst pochodzi z gazety "Nasz Dziennik"

    Materiał umieszczono za zgodą Redakcji. Wszystkie prawa zastrzeżone dla Redakcji gazety „Nasz Dziennik”

  • Powrót
    Licznik

      Licznik